Sarajewo jest bez wątpienia miastem, które bardzo chcieliśmy odwiedzić. Z nadarzającej się okazji natychmiast skorzystaliśmy, choć czas pobytu, zaledwie pół dnia pozostawił w nas ogromny niedosyt…
Przejazd od przedmieść do centrum utwierdził nas w przekonaniu, że tak naprawdę cały obszar stolicy Bośni i Hercegowiny skupia się przy jednej, bardzo długiej centralnej ulicy. Arterię przecina pas zieleni z torami tramwajowymi. Są tu może ze trzy linie, choć tak naprawdę kursują jedną trasą, kończąc bieg w rożnych miejscach. Dzisiaj, pełna ludzi i gwaru. Kiedyś, w czasie wojny na Bałkanach była obszarem o niechlubnej sławie. Nazywano ja aleja snajperów.
Po kilku kilometrach docieramy w okolice starego ratusza. Dziś jest piękny i kolorowy, ale ponad 20 lat temu został zbombardowany. Wraz z nim, zniszczeniu uległy tysiące bezcennych starodruków i dzieł stanowiących dziedzictwo kulturowe kraju.
Przez Sarajewo przepływa rzeka Miljacka o bardzo ciekawym kolorze wody…
Krótki spacer wzdłuż jej brzegu. Celem jest pierwsza zwykle dla turystów „atrakcja” miasta. Ulica przy moście Łacińskim. To tutaj nijaki Gawriło Princip zamordował arcyksięcia Ferdynanda I z małżonka, co stało się bezpośrednią przyczyną wybuchu pierwszej wojny światowej.
Krótki przystanek przy tablicy pamiątkowej i dalsze zwiedzanie.
Udajemy się na stare miasto. Ale o tym w następnym wpisie.